Już jakiś czas temu wspominałam Wam, że jestem bardzo dumna z ilości wyświetleń bloga i jego obserwatorów. Dlatego przez ostatnich kilka dni starałam się skompletować dla Was nagrody, żeby móc zorganizować jakiś konkurs. Długo też zastanawiałam się jaką formę powinien o przyjąć i jakie zdanie Wam dać do wykonania. I doszłam do wniosku, że nie może być ono jakieś zbyt trudne ani wymagające dużego wkładu, bo to pierwszy konkurs na moim blogu i nie chciałabym Was zrazić, że wymagam od Was nie wiadomo czego :)

• Balsam rozświetlający, Marion Kosmetyki
• Peeling myjący z kiwi, Joanna Naturia
• Zimowy krem do rąk regenerujący, Cztery pory roku
• Antyperspirant NutriSkin, Fa
• Lakier zapachowy, Lilac 33, MIYO mini drops
• Fantasy Glitter, Pink Frosting 212, Sensique
• Maseczka do włosów Gliss Kur
• Masująca piłeczka do twarzy, Oriflame
• Cytrynowy lip balm, Laura Conti
• Kredki do powiek, Turquoise i Bronze, Oriflame
• Czekoladowa maseczka, Dermika Let's Dance

Dodatkowo przewidziałam 3 nagrody pocieszenia, które będą niespodzianką.

Zasady:

Główna nagroda trafi do osoby, której wypowiedź na zadane pytanie spodoba mi się najbardziej. Pozostałe 3 nagrody pocieszenia zostaną rozlosowane przez maszynę losującą.

• Musisz być publicznym obserwatorem mojego bloga
• Musisz odpowiedzieć na pytanie: Jeden kosmetyk, bez którego nie wyobrażasz sobie życia i dlaczego?
• Dodaj komentarz pod tym postem wg schematu:

Jeżeli chcesz zwiększyć swoje szanse w losowaniu nagrody pocieszenia możesz dodać mój blog do blogrolla lub napisać notką o tym konkursie (odpowiednio po 1 losie gratis)

Konkurs trwa od 18 stycznia do 17 lutego do 23:59.
Aby jednak w ogóle się odbył musi być minimum 40 zgłoszeń.

Powodzenia!

Tak jak myślałam, miałyście dużo pomysłów na temat zawartości pudełka. Niestety żadna z Was nie wpadła na właściwą odpowiedź.

A więc, przedstawiam Wam moje (nawet) bardzo skromne zbiory świec zapachowych :)

•  2 świece z kolekcji Oriflame "Home Collection". Pierwsza to Breakfast in Paris (niestety wycofana już z oferty ;(). Jej zapach to anyżek, karmel i kakao. Druga świeca to 1001 Nights (dostępna w ofercie za 39zł). Pachnie mandarynką, jaśminem i paczulą. Obydwie mają po 110g. Breakfast in Paris bardzo polubiłam i mocno rozpaczam, że jest już niedostępna.

•  Jest to świeca kupiona w Naturze w promocji przy kasie. Jest o zapachu cynamonu. Wyprodukowała ją firma Bolsius. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć ile gramów jej jest.

•  3 świece Brise. Pierwsza to wersja świąteczna, o zapachu jabłka z cynamonem. Druga to kompozycja kwiatów jaśminu i pomarańczy. A ostatnia to mango z bodajże bazylią ale nie jestem pewna. Każda z nich ma po 120 g.

•  Podgrzewacze (z nazwy) o zapachu zielonej herbaty, w rzeczywistości tylko trochę ją przypominają. Bardziej jest to jakaś herbata z cytryną, albo coś w tym stylu. Firmy Bispol i było ich 6szt.

•  Podgrzewacze jabłko z cynamonem. Jednak jak dla mnie bardziej jest to guma balonowa :D Również jest ich 6 sztuk.

•  I ostatnie podgrzewacze o wdzięcznej nazwie "Love story". Pachną trochę jak mydło. No i oczywiście było i 6 w opakowaniu.

To by było na tyle moich zbiorów świeczkowych. Tak jak mówiłam są one dość skromne. Ale sukcesywnie będę powiększać moją kolekcję :)
Ahaa, zapomniałabym... Na zdjęciu, w pudełku widać podkładkę z Bris. Była dołączona do świeczki do tej różowej świeczki z Brisa. Bardzo fajna rzecz, bo ja zawsze trochę się obawiałam o swoje meble. A ona trochę izoluje :)

To już drugi post tego typu. Pierwszy cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem. Bardzo chętnie wypowiadałyście się co może kryć w sobie kwieciste pudełko. Dlatego dzisiaj prezentuję Wam pudełko w krówki. Pisałam kiedyś, że kupiłam je w "chińskim" sklepiku za 10 zł :D

Więc moje kochane czytelniczki, co tym razem może kryć się w pudełku? Czekam na Wasze propozycje.

Wczoraj wieczorem (a może raczej w nocy bo było już po 23 jak to zobaczyłam) licznik odwiedzin przekroczył liczbę 10,000. A kilka dni wcześniej liczba obserwatorów przekroczyła 200. Jestem na prawdę niesamowicie szczęśliwa i dumna. Bo zakładając tego bloga nie miałam pojęcia, że tyle osób będzie tu zaglądać i komentować. Dziękuję Wam bardzo za to!
Zdradzę Wam, że jestem w trakcie kompletowania nagród na rozdanie. Skoro Wy się tak postarałyście to i ja muszę się postarać :)
Tak więc podejrzewam, że dopiero po 14 stycznia (bo wtedy mam studniówkę i zaczynają mi się ferie) możecie spodziewać się dziękczynnego rozdania :D

Na wielu blogach widziałam już posty o Waszych grudniowych zużyciach. Niestety aż do dzisiaj nie miałam czasu żeby dla Was napisać o mich zużyciach. Dlatego mój post pojawia się tak troszkę późno. Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale :)

• Skrzypvit - kiedyś pokazywałam go Wam w jednym z postów zakupowych. Jestem z niego bardzo zadowolona, bo po nim rzeczywiście mniej włosów mi wypada. W opakowaniu jest 90 tabletek czyli na niespełna 3 miesiące a kosztuje około 10 zł. Zużyłam już kilka opakowań, ale ostatnio kupiłam Belissę, bo niestety Skrzypvitu nie było.

•  Dwufazowa Ziaja do demakijażu oczu - nie do końca przekonał mnie ten produkt i raczej nie kupię ponownie, a dokładka recenzja TUTAJ

•  Intimea czyli żel do higieny intymnej. Kupiony w Biedronce za nie pamiętam ile. Jest mocno perfumowany jednak mimo to jest dość delikatny i nie podrażnia. 

•  Hypoalergiczny żel do mycia twarzy Delia Cosmetics - dobrze zmywa makijaż, jak dla mnie delikatny, ale mojej mamie po użyciu wyskoczyły na twarzy jakieś krosty, więc ciężko powiedzieć jak to jest z tą jego hypoalergicznością. Nie zbyt przyjemnie pachniał i był dość mało wydajny.

•  Tonik Optimals od Oriflame - bardzo fajny produkt. Przyjemnie pachnie, jest bardzo wydajny (miałam go kilka miesięcy), oczyszcza i odświeża skórę. Jest bardzo delikatny. Nie ma po nim takiego wrażenia okropnego ściągnięcia. Nie pozostawia klejącej warstwy. Często jest w promocji za około 15 - 19 zł.

•  Szampon przeciw wypadaniu włosów Head&Shoulders - bardzo go lubiłam, zużyłam już na prawdę sporo opakowań. Ale ostatnio już tak dobrze nie wpływał na moje włosy. Miałam wrażenie, że więcej ich wypada, są suche i matowe.

•  Biały peeleing enzymatyczny Let's Dance - i to jest po prostu wielki BUBEL. Nie robi z cerą zupełnie nic! Ma konsystencję maseczki i nie pachnie zbyt ładnie. Nigdy więcej nie kupię.

No i to by było na tyle tamtorocznych zużyć. Tak jak mówiłam już przy zużyciach listopadowych w grudniu całkiem nieźle mi poszło. Trzeba przyznać, że najlepiej ze wszystkich 4 postów denkowych.